Człowiek o wyobraźni nieprawdopodobnej. Taki co głowę wysoko zwykł trzymać. Taki co tyle samo myśli co czuje. Taki co trudno zobaczyć go ze smutkiem na twarzy, rozkochujący wszystkich dookoła. Zaskakujący, nieludzko piękny, kosmicznie mądry. Co tysiąc pomysłów zwykł mieć na minutę i tyle samo słów swych wypowiadać. Taki co poznasz, że wstał, po melodii zza ściany. Taki co często ci się oko spoci ze wzruszenia, gdy spojrzysz i zdasz sobie sprawę, że sam stworzyłeś ten piękny umysł.
Dziś kończy lat cztery.
Pięknego życia Synu.
Minimalne doświadczenie życiowe dało mi świadomość, że obecność krów wiąże się nierozerwalnie z obecnością much i komarów w ilości przerażającej.I nikt nie powie, że nieprzygotowana wyjechałam. Elektryczna paletka na baterie, klasyczne łapki za złotówkę- sztuk dwie, trzy lepy, spirale antykomarowe, spryskiwacz w wersji hard dla starych, bardziej eko wersja dla młodych.
Kurwa, plaga egipska.
I jeszcze powiedzą ci, że stworzenia prymitywne. Niech przyjdą i zobaczą jak chowa się to gówno na widok łapki między płytkami w fugach. Niech zerknie jak zlewa się z otoczeniem przy martwej koleżance. Lep nietknięty. Nie wiedziałam, że mogę być tak obsrana przez muchy. Nie wiedziałam, że w ogóle mogę być przez nie obsrana.
Moje stanowisko w sprawie tej pospolitej szarańczy jest jedno. Zdecydowanie za dużo ich życia w moim życiu jest.
No i do tych krów przyjechaliśmy. Gówniano Wam powiem się mają. Wujki pół biedy, wiek już seniorski, a dojarka jedyny szczyt postępu rolniczego na stanie. Sztuk mają kilkanaście, codzienny czilałcik na trawce, żując…no nie wiem w sumie co żując. Po sąsiedzku dobytek już mocno Unią pachnący. Hangar z blachy, co trochę wiocha nazwać oborą. Traktor w kolorze meksykańskiej czerwieni, w cenie mojego kredytu hipotecznego. I pojazd księżycowy, co przerzuca to i sramto (w dosłownym tego słowa znaczeniu), w służbie i ku chwale hodowli bydła mlecznego.
Tylko krowy jakoś tak w świetle dziennym nie uraczysz.
Choć nigdy nie były moim reinkarnacyjnym marzeniem, to jakoś chujowo mi dziś z myślą, że tak mało życia w tym życiu mają.
Serio nie raz zabierałam się za studiowanie tych blogów o trudnej sztuce oszczędzania. O bilansikach. Że gotowanie na dwa dni, że wyciśnij jak cytrynę wszystkie dary domu, że bogatsza będziesz. I Stary kupił swojego czasu książkę w Biedronce o gotowaniu z resztek. Także z teoretycznego punktu, myślę, stoimy w dobrym miejscu.
A potem znów dupę wypinam na gotowanie, kupując słoik Młodej.
Stałam się potworem.
Design by ThemeShift.